Singapur opuściliśmy z wielkim niedosytem. Miasto Lwa zdecydowanie trwale wpisało się na listę moich ulubionych punktów z Azji.
Kuala Lumpur jest na niej od czasu pierwszej wizyty w sierpniu. Dla tych, którzy nie pamiętają, lub są z nami krócej link do notki (http://azjatyckiesny.blogspot.com/2010/08/kuala-lumpur-fotorelacja.html).
Podobnie jak Singapur, KL jest miastem różnorodnym etnicznie i kulturowo. Nigdy nie wiem w jakim języku powinienem się zwracać do ludzi. Wydawałoby się proste: do "Chińczyków" (czyli ludzi chińskowyglądających) - po chińsku; do Malajów - w bahasie; do Indusów i białych - po angielsku... Jednak proste schematy zawsze zawodzą... i tak np dziś okazało się, że są tutaj Polacy :-).
Z radością wróciliśmy do miasta, od którego wiedzieliśmy czego się spodziewać.
Tym razem jednak postanowiliśmy skorzystać z CouchSurfingu, czyli darmowego noclegu u lokalnego dobrodzieja (skąd właśnie piszę). Budżet mamy mocno przekroczony, a przed nami sporo wydatków. Tym razem bowiem KL to dla nas baza wypadowa do Brunei, gdzie będziemy już jutro.
Mając jednak cały dzień tutaj... małe zwiedzanie miasta, miasta, które warte jest wielu powrotów:
Petronas Towers...
... i ich fontanny.
452 metry w górę...
... wystarczają by górować nad okolicą.
katedra
wejście do Chinatown
dziś w menu...
przygotowania do Nowego Chińskiego Roku - jak nie trudno zgadnąć - Roku Królika
Przy Placu Niepodległości
Masjid Negera - czyli Meczet Państwowy
siedziba KLM
siedziba KLM II
stary dworzec kolejowy
Nareszcie Mariola w kurtce a nie w kostiumie ;> :)
OdpowiedzUsuńMoi znajomi z Malezji twierdzili, że "esperanto" Azji jest język mandaryński. Jakie są Wasze doświadczenia?
OdpowiedzUsuńZgadzam sie. Po chinsku dogaduje sie w singapurze, malezji i Brunei. Nie do konca sie jednak zgadzam z nazwaniem jezyka mandarynskim, gdyz kantonski w tej czesci swiata wydaje mi sie popularniejszy
OdpowiedzUsuńi am waiting 4 the newest post :)
OdpowiedzUsuń