Nie umiemy sobie wyobrazić jak odebralibyśmy Singapur, gdybyśmy przyjechali prosto z Europy. W porównaniu jednak z Indonezją, kontrast jest niesamowity. Nowe dzielnice miasta projektowane były od początku tak, by były wygodne do życia. Ulice są szerokie, wszędzie ścieżki rowerowe, szerokie chodniki, metro, parkingi.
Miasto jest zdecydowanie za duże, żeby obejść je w jeden dzień; zwłaszcza kiedy dają o sobie powoli znać trudy podróży. Oboje jesteśmy lekko podziębieni (motor + klimatyzacja), obolali (motor + plecak + czas trwania podróży), niewyspani. Jutro przelot do Kuala Lumpur, następnie weekend w Brunei, a już w poniedziałek radykalne zimno - Chiny.
Tymczasem zapraszam na spacer po Singapurze:
godzina 8:30 - już po śniadaniu ruszamy w stronę Civil District; gdzie stara architektura sąsiaduje z nową
Budynek Parlamentu
Katedra świętego Andrzeja
10:00 - znów w okolicach Marina Bay; panorana miasta
Kariatyda XXI wieku
Oznaki luksusu
Diabelski Młyn, podobno najwyższy na świecie
Ahoj Kapitanie...
W całym mieście jest system monitoringu ruchu drogowego, który umożliwia precyzyjnie określić czas potrzebny aby dotrzeć do strategicznych punktów miasta.
12:00 Dzielnica Arabska - meczet Sułtana
Postkolonialne
meczet zagubiony wśród wieżowców
na granicy kultur
po szybkim obiedzie wizyta w ogrodzie chinskim...
... i japońskim
16:00 Największy na świecie park żółwi...
... które wiedzą, że dużo mięsa nie może się tak po prostu zmarnować
Gęsto jak w zupie
19:00 powrót do Chinatown, kolacja, zakupy, pakowanie.
Nie udało nam się wybrać do Little India (stwierdziliśmy, że orginał w lipcu i sierpniu wystarcza) i na Orchard St. - najdroższą ulicę miasta. Cóż. Nadrobimy kolejnym razem
jaki zółwik!!!!! slodziak
OdpowiedzUsuń