Skoro swit wybralismy sie do swiatyni Beratan, chyba najwiekszego zabytku na Bali. 60km w jedna strone, pelne slonce i kojacy wiatr sprawily, ze opalilismy sie calkiem solidnie tego ostatniego dnia.
No wlasnie; czy ostatniego?
Przyjemnosc zwiedzania jednak zaklocil SMS od naszej kolezanki. Okazuje sie, ze nasz uniwersytet zapomnial, ze potrzebujemy dodatkowej pieczatki z urzedu emigracyjnego; a bez niej nie mozna opuscic kraju. Kilka osob juz zostalo cofnietych; uwiezieni w indonezyjskiej wersji Alcatraz biurokratycznego. Po dlugich rozmowach w urzedzie emigracyjnym dostalismy promese, ze uda nam sie wyjechac. Poniewaz nikt nie odwazyl sie tego potwierdzic na pismie, nie jestem przekonany, czy mozna tym wiadomosciom ufac.
Trzymajcie wiec jutro kciuki i do uslyszenia z Singapuru!
Kilka zdjec z Beratan:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz