wtorek, 3 sierpnia 2010

Jaipur, czyli o tym czym dla mnie są Indie

Dworzec. Masa taksówkarzy, naganiaczy, tuktukarzy i rykszarzy stawała się coraz mniej do zniesienia. Wszędzie pełno ludzi, głośno, ciasno i zupełnie mało przyjemnie. Wśród nich Radżi – ten, który jako jedyny nie jest natarczywy, a tylko uśmiecha się i powtarza cenę. W Jaipurze Ola z Magdą mają załatwianego hosta, więc nie jadą z nami do hostelu – mamy się spotkać wieczorem, lub następnego dnia rano.
Brak jakiejkolwiek presji czasowej spowodował, że w dzień przyjazdu niewiele zrobiliśmy. Poszliśmy na przepyszną obiadokolację do hotelowej, dachowej restauracji, skąd rozpościerał się bardzo sympatyczny widok na Hathori Fort. Do tego doszło pranie oraz... sen! O 21 byliśmy już grzecznie w łóżeczkach, a budziki nastawione dopiero na 7, a Radżi, który ma nas cały dzień wozić, umówiony na 8...
Pod Amber Fort spotkaliśmy się z dziewczynami. Oddalona od miasta, ulokowana na wysokim wzgórzu forteca miała stanowić obronę przed atakami z północy. Teraz słynie ze słoni i wielbłądów, które służą do transportu zamożniejszych od nas turystów. Samo zdjęcie ze słoniem kosztowało nas po 100 rupii za osobę...





Następnie zwiedziliśmy centrum miasta, w tym słynne obserwatorium astronomiczne w XVIII wieku i Pałac Wiatrów. Obserwatorium zrobiłoby na mnie kolosalne wrażenie, gdybym tylko wiedział do czego służą wybudowane tam instrumenty.

href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi94u2j9T2GIpWFsjRprEderRhKuxagbZHpGF5Rs_ufJkakuDID72aWGP5u9ug39PlYKNnkWDygNmaGCsrfxQ688uzWKpl6mr-oGLhICsLSMO5GT3nVrhfxaEY3Oz-Ttg-mcqOSKzLR2IMW/s1600/DSC00460.JPG">



Po drodze zostaliśmy zabrani do fabryki tkanin wszelkich. Mariola wyszła z sukienką, ja o mało nie kupiłem garnituru... Poniższe zdjęcie z dedykacją dla Pani Krystyny :-).



Ostatni punkt do świątynia małp, gdzie makaków więcej niż świętych krów ;-).





Czas na kolację i szybko do łóżek – jutro o 4 rano pobudka, a o 6:10 ruszamy do Agry, gdzie czeka już na naszą MAGIC 5 Tadź Mahal i fort agrzański.

2 komentarze:

  1. po pierwsze, co znaczy "stawała się coraz mniej do zniesienia"? po drugie, swiatynia malp jest zajebista, widzialam raz w tv jak sie tam tlukly i kradly zarcie :D po trzecie, tez chce sukienke :(

    OdpowiedzUsuń