niedziela, 26 września 2010

weselicho, gamelan i teatr cieni.

Wczoraj wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez rektora na pokaz tradycyjnego przedstawienia teatru cieni, któremu towarzyszył gamelanowy podkład muzyczny. Cała uroczystość okazała się być weselem córki pani vice rektor, a nam wszystkim przyszło tam robić za białych. Mieliśmy siedzieć, jeść, zabawiać gości miłą rozmową, jeść, oglądnąć pokaz, jeść, popozować do zdjęć i znowu jeść... Niektórzy z nas nawet odważyli się śpiewać...
I chociaż jednym bycie białym przychodzi łatwiej, innym trudniej, wszyscy spisaliśmy się na medal.

przykład przedstawienia, akurat z jawy tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=FJXxWfWHvBc

Zawsze wydawało mi się, że teatr cieni ogląda się od strony cieni. Tutaj jednak były cienie, następnie było miejsce orkiestry, a następnie, na honorowych miejscach, my.
Poniższe zdjęcia mimo wszystko w większości są z drugiej strony, gdzie można przyjrzeć się jak cień odgrywa swoją rolę...

zdjęcia są bardzo słabej jakości, ale zupełnie nie mogłem opanować światła...


z Państwem Młodym,


od prawej Pan Rektor, Pani Rektorowa, Ja,


gamelanowi grajcy,


diabeł wcielony,


nagłośnienie iście meczetowe...


z mistrzami teatru cieni, po lewej rektor UNILA


nasza językowa nauczycielka,


zdjęcia podczas spektaklu "z drugiej strony",










i ze strony "właściwej"

czwartek, 23 września 2010

ciężkie początki roku akademickiego...

Zaczęły się zajęcia i tym samym definitywnie skończył okres błogiego, wakacyjnego lenistwa. Dostarczony nam harmonogram zawiera wiele interesującym przedmiotów. Dla przykładu:

- pisanie esejów o literaturze,
- technika nauczania indonezyjskiego,
- gramatyka opisowa języka indonezyjskiego.

Patrząc na nasz poziom, bez przesady nazywany marnym, wybraliśmy więc tylko zajęcia językowe na naszym poziomie, co skróciło nam plan z prawie 20 godzin do 3... Po wizycie w rektoracie wykłóciliśmy jednak zajęcia dodatkowe, właśnie dla początkujących.

Korzystając jednak z faktu, że póki co zajęcia nie są zbyt absorbujące, korzystamy z dobrodziejstwa darmowego (dla nas) basenu akademickiego, boiska do siatki i kosza, a także kortów tenisowych.

Dołączył do nas ostatni stypendysta. Tahianjanahary Andry Rakotovao jest 20letnim Madagaskarczykiem. Nie zna indonezyjskiego, jego angielski jest niewiele lepszy. A mimo to wydaje się w pełni komunikatywny, a do tego, że mówi do mnie po francusku jakoś z czasem przywyknę. :-).


ps

zupełnie z innej beczki: nie trzeba znać chińskiego, by w tym języku śpiewać. Nie trzeba też znać chińskiego, żeby umrzeć przy tym ze śmiechu:
http://www.youtube.com/watch?v=2WzpnNJgrkM

A oto parę fotek z ciężkich początków roku akademickiego:















niedziela, 19 września 2010

Kalianda, czyli 45km od miejsca, gdzie mieszkamy

Podróż po Jawie była męcząca. Należało odpocząć. Kalianda, oddalona o półtora godziny jazdy autobusem, nadawała się do tego idealnie.
proponowany podkład muzyczny do oglądania poniższych fotek:
http://www.youtube.com/watch?v=69KcGOIGNsY

UWAGA! ZDJĘCIA DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH!
PS. pozdrowienia dla Tumiela :P














Parangtritis, czyli zasłużony odpoczynek na wielkiej plaży.





















I my Was też kochamy i tęsknimy bardzo.
I następnie wróciliśmy na Sumatrę. Ostatnim akcentem naszej jawajskiej przygody był szalony kierowca, który całą trasę przebył w niespełna 20h. Winszujemy ;-)

Prambanan, czyli kultowe miejsce na spotkanie z Asią i Darkiem