piątek, 17 września 2010

Gunung Merapi, czyli u stóp dymiącego wulkanu...

na który nie udało nam się wejść z wielu przyczyn:
- brak sprzętu /sandałki i szorty to trochę za mało/
- pogoda /od pewnej wysokości krążą chmury, więc jeśli się nie idzie o świcie to ciężko/
- święta /i kuriozalne ceny przewodników/
- chora noga /moja, lewa/.

Wszystkie powyższe doskonale maskują całkowity brak kondycji, jako głównego powodu niepowodzenia...









3 komentarze: