piątek, 17 września 2010

Dieng, czyli na pękającym dachu świata

Dieng to malowniczo położona wioska. Płaskowyż na którym leży wznosi się ponad 2000 metrów ponad poziom morza. Okolica zaś roi się od wulkanów, zarówno czynnych, jak i uważanych za wygasłe. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że stoi się na pękającym dachu świata. Nic więc dziwnego, że to właśnie tutaj podziwiać można pozostałości po jednych z najstarszych świątyń hinduistycznych na Jawie, a zarazem w Indonezji.

Nas przede wszystkim jednak zaskoczyła pogoda. Nikt z nas bowiem nie przypuszczał, że tuż przy równiku może być zimno. Wysokość i deszcz jednak zrobiły swoje – wymusiły kupno skarpet oraz... czapki zimowej, którą zamierzam sobie przywieźć jako równikową pamiątkę.

W okolicy jest również sporo kraterów z których czerpię się naturalną energię. Oprócz obłoków paru, z kraterów wydobywa się również siarkowodór – dość jednak specyficznie pachnący. Kraterom również towarzyszą jeziora; to które my odwiedziliśmy nazywa się Terega Warna – czyli Jezioro Kolorowe. Pachnie siarką, lecz widoki naprawdę przyjemne i warte poświęceń.

Fotorelacja:

Didem wcina coś co w karcie nazwane zostało „banana pancake”, a okazało się biszkoptem.



W czapce w świątyniach,


wspólne zdjęcie z indonezyjskimi pielgrzymami,



Mariola poskramia krater...


...a Krater poskramia mnie.


Telega Warna,


Powiew od jeziora,


Radość, czyli wiatr zmienił kierunek,


Jeszcze raz Telega Warna,


Nie tylko w Chinach warto oglądać tarasy ryżowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz