czwartek, 21 października 2010

Pomysł na czwartkowy wieczór?

W podziękowaniu za okazaną pomoc przy kupnie biletów (TAK, lecimy na północ Sumatry w połowie listopada!), zaprosiliśmy Rio i jego znajomych na wieczorny turniej kręgli i bilarda.

Zaczęło się niewinnie: od kręgli, gdzie rywalizacja przebiegała w 2 grupach.
I: Mariola, Ayu, Andy,
II: Dian, Rio, Dani.
Ja zająłem się aparatem, i oto efekt mojej pracy:

Dani w decydującym rzucie.


Rio, niczym Billy Elliot.


Konsulacje Marioli i Ayu,


"to wszystko przez to, że kule nie są okrągłe!"


Turniej wygrała drużyna męska, która wyprzedziła drużynę mieszaną dosłownie ostatnim rzutem. Tym, który przechylił szalę zwycięstwa był Dani. Drużyny szły łeb w łeb; więc i emocji i zabawy nie zabrakło.

Następnie przyszło zmienić arenę.
Stół bilardowy wydawał się nam wszystkim jakiś taki łatwiejszy do ogarnięcia.
Tym razem podjąłem wyzwanie zastępując Andy'iego i dołączając do dziewczyn.
Chociaż pierwsza partia, wygrana przez nas gładko, zapowiadała pełną dominację koalicji sił wdzięku, egzotyczności i moich; przyznać należy, że przeciwnicy podjęli walkę, szybko doprowadzając do remisu.

W finałowym starciu, gdy Dani stał przed szansą wbicia czarnej i wygrania całego turnieju ... zgasło światło, co oznacza, że minęła godzina. Tak więc - cudowny remis został uratowany.









2 komentarze: