Skoro świt pojechaliśmy dziś rzeźbić w drewnie. Pojechaliśmy, bo zajęcia odbywają się w miejscowości Metro, około godziny jazdy od Uniwersytetu. Podróż w dość marnych warunkach, w zapchanym ludźmi aucie dłużyła się niemiłosiernie, ale jak już teraz trzeba dodać - warto było.
oto krótka fotorelacja:
jaś z wyrobem słoniopodobnym:
kilka arcydzieł naszego nauczyciela (nazwy stworzone przeze mnie :P)
Miłosz
słoniki trzy:
komodo na komodzie
a real Kung Fu Panda
zegar marzenie
nie wszystko słoniątko co się świeci
Chandra w krainie słoni
słodziak :P
Sięgając po jabłko na wysokiej gałęzi
Następnie przyszła nasza kolej aby sprawdzić swoje talenty. Najpierw jednak szybki posiłek z pancernych sanaków, o smaku jabłkowo-ananasowym.
Podpatrzeć mistrza vel Karmienie Słoni
przyszła i kolej na nas... mistrzowie różnych technik
jedni muszą pracować, aby odpoczywać mogli inni....
ponieważ wyrywałem się najmocniej z całej grupy, dostałem jako pierwszy drewno do obróbki... pierwsza krew gdzieś po minucie.
Safa tylko popatrzyła z matczyną troską i skomentowała...
"nawet 3 minut nie wytrzymał"... ale za to wytrwale wracam, tak aby liczba upadków równała się liczbie powstań
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz