Na dzień dobry, 7 września, obudził się Sinabung. Niby nic takiego, bo daleko. Ale widzieliśmy mniej więcej 10 dni temu i jest już spokojny, lecz zwykł wyglądać tak:

Później pojechaliśmy sobie w okolice Merapi, który po kilkunastu dniach wyglądał tak:

Następnie zamarzyło mi się zobaczyć Anak Krakatau, to się wziął i wkurzył. Swoją drogą to lepiej utrzymać tak jak teraz, niż bawić się tak w 1883r.. Niekoniecznie chcę, aby fajerwerki spod mojego domku widać i słychać było na Madagaskarze, który, zdaje się być dość daleko mimo wszystko.

Nie powinno więc dziwić, że gdy chcemy odwiedzić jedną z największych atrakcji Indonezji, to wygląda ona zamiast tak:

to wygląda tak:

Według wieczornych wiadomości 19 wulkanów w chwili obecnej osiągnęło poziom żółty, w tym 8 czerwony, na skali zagrożenia erupcją. 5 z 19 jest w regionach, które chcemy z Mariolą odwiedzić, a przyznać muszę, że planów nie lubię zmieniać.
Czy ktokolwiek ma wątpliwości, że ta nagła aktywność to po prostu czysta złośliwość? Albo to ja, ręka Boga, rozpalam te wyspy do czerwoności...