niedziela, 28 listopada 2010

Padang Panjiang, w centrum Minangkabau

Legenda głosi, że w czasach gdy księstwa jawajskie chciały dokonać podboju Sumatry na ich drodze stanął jako jedyny lud Minangkabau. Wódz nie chciał dopuścić do rozlewu krwi, dlatego zaproponował by zamiast ludzi walczyły byki. Jawajczycy wystawili wielkie i nażarte bydle. Minangkabau natomiast posłali do boju małego byczka, z doczepianym rogiem, wygłodniałego i nie znającego zasad tej zabawy. Rzucił się więc na przeciwnika widząc w nim pokarm i zanim Goliat go zauważył, rozpruł mu bok by się najeść... Dlatego też symbolem Minangów jest róg. Stał się on też dekoracyjnym elementem dachów, ubrań, życia.



My przyjechaliśmy do Padangpanjiangu spotkać się z Oliwią, naszym aniołem stróżem w krainie trzęsień ziemi, tsunami i innych niebezpieczeństw, często powiązanych z niedobrymi uczynkami dobrych muzułmanów. Oliwia studiuje na STSI, czyli jednej z najbardziej znanych akademii sztuki. Nic więc dziwnego, że można wieczorami oddawać się rozrywce różnorodnej. Naszym łupem padło przedstawienie muzyczne o losach muzułmańskiej prostytutki, później o zaborczości, następnego, choć bardzo mi się podobało, niestety, nie zrozumiałem. W kolejne dni koncert smyczkowy, teatr, pokaz bębnów. Wszyscy śpiewają, tańczą, są identycznie awangardowi i w ogóle dużo się dzieje. Regulamin uczelni nakazuje nosić "artystyczną fryzurę". Szał pał.



W pobliżu jest rezerwat, a właściwie jego namiastka. Chcieliśmy raflezję, największy kwiat świata. Przewodnik twierdzi, że kwitnie od sierpnia do listopada. Niestety raflezje w tym rezerwacie nie miały kalendarzy... żadnej nie udało się zobaczyć. Wodospad jednak był orzeźwiającą alternatywą.



zdjęcie z cyklu: gdzie jest jaś?




Kilka zdjęć tradycyjnej architektury, w tym dom władcy.









Biały meczet



Zdjęcia z trasy, czyli góry i tarasy ryżowe





6 komentarzy: