My przyjechaliśmy do Padangpanjiangu spotkać się z Oliwią, naszym aniołem stróżem w krainie trzęsień ziemi, tsunami i innych niebezpieczeństw, często powiązanych z niedobrymi uczynkami dobrych muzułmanów. Oliwia studiuje na STSI, czyli jednej z najbardziej znanych akademii sztuki. Nic więc dziwnego, że można wieczorami oddawać się rozrywce różnorodnej. Naszym łupem padło przedstawienie muzyczne o losach muzułmańskiej prostytutki, później o zaborczości, następnego, choć bardzo mi się podobało, niestety, nie zrozumiałem. W kolejne dni koncert smyczkowy, teatr, pokaz bębnów. Wszyscy śpiewają, tańczą, są identycznie awangardowi i w ogóle dużo się dzieje. Regulamin uczelni nakazuje nosić "artystyczną fryzurę". Szał pał.
W pobliżu jest rezerwat, a właściwie jego namiastka. Chcieliśmy raflezję, największy kwiat świata. Przewodnik twierdzi, że kwitnie od sierpnia do listopada. Niestety raflezje w tym rezerwacie nie miały kalendarzy... żadnej nie udało się zobaczyć. Wodospad jednak był orzeźwiającą alternatywą.
zdjęcie z cyklu: gdzie jest jaś?
Kilka zdjęć tradycyjnej architektury, w tym dom władcy.
Biały meczet
Zdjęcia z trasy, czyli góry i tarasy ryżowe
a w Krakowie 0 st. Celsjusza. odczuwalne -4. :(
OdpowiedzUsuńw Panjiangu tez było zimno... czasem
OdpowiedzUsuńtylko 25? xd
OdpowiedzUsuńw nocy nawet 20!
OdpowiedzUsuńŁadny domek, z czym się wiąże ich kształt?
OdpowiedzUsuńodpowiedz w I paragrafie :P
OdpowiedzUsuń